ciasteczkaWażne: Pozostawiamy ciasteczka. Przeglądając nasz serwis AKCEPTUJESZ naszą politykę prywatnościOK, schowaj.

 

Magazyn Kulturalno-Krajoznawczy GÓRY IZERSKIE

GÓRY IZERSKIE na wyciągnięcie ręki
 

• start  » Historia  » Wszędobyłka w kąpieli

Napisany: 2023-07-05

Wszędobyłka w kąpieli

To nie jest zabawna historia. Choć archiwalne zdjęcia kąpiących się dzieci mogą wywołać lekki uśmiech

We Frýdlancie latem 1958 roku lokomotywa wpadła do rzeki (fot. domena publiczna)

Pustoszące powodzie nie są przypadłością ostatnich dekad. Latem 1958 roku obfite opady deszczu nękały całą Europę i Czechosłowację. Doprowadziły do rozległych wylewów sprowadzających na ludzi wiele nieszczęść. Największe w czeskich Górach Izerskich wydarzyło się na żelaznym szlaku między Libercem a Frýdlantem.

Tragedia rozegrała się przed sześćdziesięciu pięciu laty. Od definitywnego zapomnienia, kilka lat temu ocaliła ją lokalna społeczność. Podczas odnawiania drogi krzyżowej we Frýdlancie i wytyczania nowej ścieżki edukacyjnej na tzw. podzamczu. Na podstawie archiwalnych fotografii i reportażu nakręconego przez Czeską Telewizję w 2003 roku, najstarsi mieszkańcy miasta przypomnieli wydarzenie z lata '58.

Owego roku od kilku dni lało, jak to w Górach Izerskich potrafi — obficie i nieustannie. Wedle niektórych źródeł w ciągu miesiąca spadło tyle deszczu ile normalnie spada przez cały rok. Podczas takich deszczów ziemia stoków górskich nasiąka jak gąbka i traci swą stabilność. Osuwiskom na ogół zapobiegają korzenie drzew, ale na bardziej stromych skłonach — nie dają oparcia.

Katastrofa mogła skończyć się o wiele gorzej, gdyby lokomotywa pociągnęła za sobą wagony (fot. domena publiczna)

Feralnego lata, 4 lipca o godzinie 1430 z Liberca, w 26-kilometrową podróż wyruszył pociąg osobowo-towarowy do Frýdlantu. Na przedostatniej stacji w Raspenawie dyspozytor Adolf Nezdara ostrzegł załogę składu o złych warunkach na trasie. Mimo to pojechali, aczkolwiek wg niektórych nam współczesnych komentatorów — nie musieli. Do Frýdlantu z Raspenawy kursował wówczas szynobus motorowy (motorák), który mógł dowieźć pasażerów do miasta. Około 800 metrów przed stacją końcową, tuż pod frýdlantskim zamkiem, parowóz niespodziewanie runął wprost do koryta wezbranej rzeki Smědy (Witki). Podmyte ulewami czterometrowej wysokości nabrzeże nie wytrzymało ciężaru lokomotywy. Osuwając się na prawy bok wykonała salto względem wzdłużnej osi i stanęła na kołach w odmętach rzeki. Na szczęście nie pociągnęła za sobą wagonów. Choć kilka osunęło się z nasypu po ewakuacji podróżnych.Zachowane fotografie sugerują, że niektórzy pasażerowie mogli odnieść obrażenia, jednak szczegóły nie przetrwały próby czasu.

WSZĘDOBYŁKA przez lato '58 była nie tylko wdzięcznym obiektem fotografów, ale niebywałą atrakcją dla dzieciarni (fot. domena publiczna)

Niestety bez ofiar się nie obeszło — trzy osoby zginęły w lokomotywie. Prawdopodobnie na skutek poparzenia gotującą się wodą. Wylała się gwałtownie po pęknięciu kotła, kiedy błyskawicznie schłodziła go rzeczna woda. Nawet jeśli ludzie z kabiny przeżyli ukrop — śmiertelny cios zadała im Směda. Utopione ciała znaleziono w pobliżu parowozu.
Dlaczego w niedużej lokomotywie były aż trzy osoby? To kolejny rozdział tragedii. Poza maszynistą Zahradníčkim (imię zatarło się w pamięci świadków) i palaczem Hušekiem (także nieznany z imienia) lokomotywą jechał chłopak — Mirek Hušek. Syna palacz zabrał na wycieczkę w nagrodę za dobre stopnie na świadectwie szkolnym. Kilka dni wcześniej rozpoczęły się wszak wakacje... Podobno, co nie jest potwierdzone, dla maszynisty miał to być ostatni dzień pracy przed przejściem na emeryturę. Możliwe, że to tylko pogłoska — efekt wybujałej fantazji miejscowej ludności dodającej dramatyzmu.

Nasyp kolejowy, z którego spadła lokomotywa, nad rzeką Smědą w pobliżu frýdlantskiego zamku (fot. JirkaSv, 2018)

Lokomotywa nr 354.109, zwana Wszędobyłką przez kolejne trzy miesiące stała się wdzięcznym obiektem miejscowych fotografów oraz atrakcją dzieciarni spędzającej letnie miesiące na kąpielach rzecznych.
Znamienne, że o wypadku nie napisała żadna z ówczesnych redakcji. Ani centralnych, ani nawet lokalnych. Bulwarówek w komunistycznym państwie już nie było, a reżimowi reporterzy donosili wyłącznie o trwającym zjeździe partii oraz bohaterskich czynach robotników powstrzymujących ciałami wodę, przed zalaniem fabryk i zatrzymaniem produkcji.
Ofiary wypadku, zniszczone tory i zażywająca kąpieli lokomotywa nie zasłużyły na uwagę.

Parowóz stał w rzece przez całe lato. Stopniowo demontowany wrak ostatecznie wydobyto z koryta we wrześniu. Ściął wówczas swą ostatnią ofiarę. Jednego z żołnierzy uczestniczącego w akcji podnoszenia lokomotywy śmiertelnie raniła pęknięta stalowa lina.

Lokomotywa parowa 354.195 w muzeum kolejnictwa Lužná u Rakovníka (fot. Rainerhaufe)

Katastrofa kolejowa doczekała się upamiętnienia w 2003 roku. Ludvík Klega nakręcił dla Czeskiej Telewizji, w ramach cyklu dokumentalnego Fatalne chwile, reportaż zatytułowany Frýdlant w Czechach 1958.

Do miejsca tragedii można dojść ścieżką edukacyjną przez podzamkowe Krzyżowe Wzgórze. Jedna z tablic informacyjnych opowiada historię z 1958 roku. Nazwa wzgórza nawiązuje do drogi krzyżowej zbudowanej w 1737 roku na życzenie frýdlantskiego dziekana i magistra filozofii Johanna Friedricha Leubnera. Grunt pod nią ufundowali Clam-Gallasovie — hrabiowie na tutejszym zamku. Odnowioną w 2017 roku drogę wzbogacają: boży grób, źródełko, pustelnia oraz trzy punkty widokowe z ławeczkami. Stacje drogi krzyżowej zdobią emaliowane obrazki.

Leśna ścieżka edukacyjna Krzyżowe Wzgórze we Frýdlancie

Tablica informacyjna przy ścieżce edukacyjnej na frýdlantskim Krzyżowym Wzgórzu (fot. Jan Polák)

Wytyczona w 2017 r. frýdlantska ścieżka przecinająca rezerwat przyrody na Krzyżowym Wzgórzu, ukazuje historię i urok podzamcza. Odwiedzający ją spacerowicze ciekawostki wyczytają z trójjęzycznych (po czesku, polsku i niemiecku) tablic informacyjnych. Dodatkowym urozmaiceniem są miejsca odpoczynku przy punktach widokowych na zamek oraz drewniane chodniki przerzucone nad mokradłem. W dwóch miejscach ścieżka przechodzi pod torami kolejowymi.
Ścieżka edukacyjna ponownie uprzystępniła wzgórze, nieco już zapomniane przez turystów i mieszkańców miasta. A tutejszy rezerwat przyrody, chroniący pozostałości lasu porastającego stoki ulegające spływowi powierzchniowemu (soliflukcji) i ciepłolubny gaj nad rzeką Smědą, jest wyjątkowo ciekawym miejscem. Eksklawą rezerwatu jest kępa leśna porastająca wierzchołek wzgórza — najliczniejsze w okolicy Frýdlantu stanowisko lilii złotogłów.

Szutrowa ścieżka, szeroka na 75 cm, okrawędziowana bazaltowymi kamieniami zebranymi ze wzgórza, ma około kilometr. Jeden jej koniec znajduje się przy mostku nieopodal kortów tenisowych naprzeciw zamku; drugi przy skrzyżowaniu z drogą krzyżową, tuż przy punkcie widokowym na zamek. Urządzona została na zlecenie Miasta Frýdlant w ramach czesko-polskiego działania Wspólnie odkrywamy przyrodę i historię na ścieżkach edukacyjnych Frýdlantu i Lubania, sfinansowanego z programu Interreg PRZEKRACZAMY GRANICE.

Arkadiusz Lipin

Tagi: · koleje · powódź · Frýdlant

· www.mesto-frydlant.cz

© Góry Izerskie 2006-2023

http://www.goryizerskie.pl

kontakt redakcja facebook prywatność spis treści archiwum partnerzy też warto

 

 

 

Polecane: montaż haków holowniczych safari Kenia wyposażenie magazynów sprzątanie Wrocław