ciasteczkaWażne: Pozostawiamy ciasteczka. Przeglądając nasz serwis AKCEPTUJESZ naszą politykę prywatnościOK, schowaj.

 

Magazyn Kulturalno-Krajoznawczy GÓRY IZERSKIE

GÓRY IZERSKIE na wyciągnięcie ręki
 

• start  » Było  » Wycieczka na Koniec Świata

Napisany: 2013-01-04

Wycieczka na Koniec Świata

Koniec świata nie nastąpił. Ale grupa śmiałków z Jeleniej Góry postanowiła wyjść mu naprzeciw

(fot. K. Tęcza)

Komisja Krajoznawcza przy Oddziale PTTK "Sudety Zachodnie" w Jeleniej Górze zorganizowała w dniu 21 grudnia 2012 roku wycieczkę na Koniec Świata. Mimo, iż od samego ranka było zimno (miejscami do -10°C), na wyznaczone miejsce zbiórki stawiło się aż 7 osób. Miałem zaszczyt poprowadzić tę małą-liczną grupę na nietypowy spacer.

Na początek udaliśmy się na ulicę Obrońców Pokoju w Jeleniej Górze, gdzie dawniej znajdowała się rafineria cukru. Wyprodukowano w niej, po raz pierwszy na świecie, cukier z buraków cukrowych. Wcześniej surowcem używanym do produkcji cukru była wyłącznie importowana trzcina cukrowa. Człowiekiem, który dokonał tego był Franz Achard. Ludzie różnie zareagowali na taką zmianę. Podróżujący po Śląsku John Quincy Adams (późniejszy prezydent USA), gdy skosztował nowego wyrobu, na pytanie o odczucia smakowe, odpowiedział dyplomatycznie, że cukier z buraków jest jakby mniej słodki. Za to był dwa razy tańszy. Spowodowało to prawdziwą rewolucję w branży cukrowniczej.
Po zamknięciu zakładu budynki rafinerii cukru wykorzystywane były do celów wojskowych. We współczesności otwarto tu Zespół Szkół Zawodowych. Szkoła posiadała warsztaty w Cieplicach, gdzie uczniowie odbywali praktyki. Jako były uczeń uważam, że wiele nas nauczono, a szkołę wspominam jako naprawdę solidną placówkę techniczną.

(fot. K. Tęcza)

Na dziedzińcu podszedł przysłuchujący się nam jegomość. Postanowił uzupełnić moją opowieść o aktualne informacje o szkole. Nie ma tu już internatu. Z tyłu, tam, gdzie kiedyś było wielkie targowisko, buduje się obecnie obiekt na potrzeby sportowe szkoły.
Nie zmieniły się za to obyczaje uczniowskie ;) - uczniowie podczas przerw nadal wychodzą na papierosa, choć stoją teraz na ulicy, a nie chowają się tak jak my dawniej między straganami i wozami konnymi. Wagary spędzaliśmy na Wzgórzu Krzywoustego. Zawsze przypłacaliśmy to wąchaniem zapachów z dawnej oczyszczalni ścieków.

Po przeprawie przez Bóbr udaliśmy się ścieżką koło oczyszczalni ścieków w stronę wiaduktu kolejowego. Od tej strony widać jego ogrom. Po zniszczeniu w trakcie wojny szybko zbudowano nowy wiadukt. Dzięki temu ruch kolejowy odbywał się bez zakłóceń. Na drugim brzegu Bobru dostrzegliśmy ludzi czerpiących wodę z Cudownego Źródła. Dawniej wykorzystywano ją w procesach sądowych. Wierzono bowiem, iż wywoływała prawdomówność. Czy pijący dziś kawę na wodzie ze źródełka nigdy nie kłamią?

Od wiaduktu ścieżka wzdłuż rzeki stała się bardzo śliska. Momentami trudno było utrzymać się na nogach. Musieliśmy uważać, by nie wylądować w lodowatej wodzie. Jak radziły sobie w pływające w niej kaczki? Jak sobie poradzą, gdy zechcą wrócić w górę rzeki? Wkrótce się wyjaśniło. Łopot skrzydeł i kacze stadko poderwało się z wody, by pofrunąć w górę nurtu. Nie są takie głupie, by męczyć się płynąc pod prąd.
Po chwili wyłoniło się kolejne miejsce na przeciwległym brzegu - znane jako Parnas. Dawniej mogli tam przyjść wierszokleci i recytować swoje dzieła. Można było też się posilić i odpocząć. Niestety, kiedy zaczęto budowę ścieralni drewna, część skał tworzących górkę użyto jako budulca.

(fot. K. Tęcza)

Wreszcie dotarliśmy do wyspy na Bobrze. Zatrzymaliśmy się przy stromych skałach wykorzystywanych przez śmiałków do wspinaczki. Nieco dalej znajduje się elektrownia wodna. Zatrzymaliśmy się tuż przed Końcem Świata. Tak bowiem nazwano miejsce, w którym Bóbr skręca w niewiadomym kierunku. Poza tym było to ostatnie miejsce, do którego można było dotrzeć od strony Jeleniej Góry. Dalej nie prowadziła żadna ścieżka. Tutaj też dotarła tzw. cofka podczas spiętrzania wód Jeziora Modrego, powstałego sztucznie w latach dwudziestych XX wieku.

Ciekawi co nastąpi, ruszyliśmy dalej. Ponieważ wody rzeki skierowano kanałem do elektrowni, właściwe koryto rzeki jest niemal suche. Nastała cisza. Nic nie słychać! Ani szumu wiatru w koronach drzew, ani plusku wody w rzece. Brak dźwięku staje się nie ma nieznośny. Dziwne. A może to cisza przed burzą? Może przepowiednia Majów stanie się faktem? My już osiągnęliśmy swój Koniec Świata. Pod skałami zalegającymi na zboczu Zamczyska.

Gdy wyłoniła się elektrownia wszystko wraca do normy. Znowu słyszymy szum wody, a nawet hałas pracującej turbiny. Wśród gałęzi majaczy jakieś zamczysko. Widać wieżę. To schronisko "Perła Zachodu", wzniesione w 1927 roku. Wygląda wspaniale. Zwłaszcza jego odbicie w wodzie.
Droga prowadzi zboczem Wieżycy. Dotarliśmy do mostku przerzuconego na jeziorem. Przejście wymaga trzymania się środka - tak dziurawego mostu dawno nie widzieliśmy! Po drugiej stronie Bobru rzuciliśmy okiem na zawieszone na zboczu schronisko. Na samą myśl, iż musimy wdrapać się tak wysoko zrobiło nam się cieplej. A trochę już zmarzliśmy. Zatem ruszamy do pokonania około 150 oblodzonych stopni. Przed schroniskiem przeleciała nad nami obawa, że koniec świata jednak się zaczął! Powitała nas potężna góra desek. Na szczęście to wynik kataklizmu tylko zapas drewna na opał. Ochłonąwszy zauważyliśmy Św. Mikołaja. Musiał tkwić w tej pozie dosyć długo, bo zeszło już z niego prawie całe powietrze. Nie mogliśmy przepuścić takiej okazji i zrobiliśmy sobie długą sesję zdjęciową.

(fot. K. Tęcza)

Rozweseleni wkroczyliśmy śmiało do gościńca. W środku było cieplutko i przytulnie. Wszystko wystrojone świątecznie. Zamówiliśmy jedzonko i napitki. Placki - wyśmienite. Co prawda niezbyt dietetyczne ale co tam.
Wreszcie nadeszła godzina, na którą czekaliśmy. Nikt z nas nie wiedział jednak, jak przygotować się na koniec świata. Tymczasem nic się nie stało. Gdy nabieraliśmy pewności, że końca świata tym razem nie będzie, nagle dotarło do nas, że nadszedł astronomiczny początek zimy. A więc nastąpiła zmiana Przecież wyszliśmy z domów jesienią, a wrócimy zimą. Bardzo nas ten fakt poruszył ;-) . Przede wszystkim jednak cieszyliśmy się, że nadal będziemy mogli spotykać się na naszych wycieczkach.

Czas na powrót do Jeleniej Góry. Początkowo szliśmy Borowym Jarem. Kiedy ścieżka stała się niebezpiecznie oblodzona, zmieniliśmy kierunek i przy elektrowni skręt w prawo, wyprowadził nas w drogę zwaną "Środkową". To oczywiście Droga Poetów. Według niektórych map właśnie to zbocze uważane jest za Koniec Świata. Mamy więc w okolicach Jeleniej Góry wysyp końców świata. Trasa nie była mocno oblodzona, więc zdecydowaliśmy się zboczyć na skałki, by zobaczyć wyryty na nich napis "Trafalgar". Widoczność nie pozwoliła dostrzec Jeleniej Góry, ale przy lepszej przejrzystości można stąd podziwiać piękną panoramę leżącego w kotlinie miasta.

(fot. K. Tęcza)

Zjedliśmy ostatnie zapasy, a na deser częstujemy się słodyczami. Lekkiego dreszczyku dodaje nam fakt przebywania na skale, pod którą przesiadywał przy ognisku Rymarz. Był to fałszerz pieniędzy, którego ujęto i na dużym stosie przykładnie spalono. Taka bowiem wówczas była kara poważne przestępstwo. Później widywano tu jego ducha. I to przez dłuższy czas. Dlatego nie byliśmy pewni czy nam się i tym razem nie przygląda.

Idąc w stronę miasta, z daleka oglądamy górę Siodło. Podziwiamy piękną aleję prowadzącą na Helikon. Minęliśmy Cesarski Dąb i Kapliczną, by wreszcie dotrzeć do torów kolejowych. Niezwykła niespodzianka! Nadjeżdżający szynobus. A przecież pociągi miały już tędy nie kursować. To pociąg z Węglińca. Maszynista gwizdnął na naszą grupę donośnie, aż zadzwoniło nam w uszach. Może to znak zapowiadający nadejście nowego na kolei? To wszakże pierwszy pociąg w "nowym świecie"!

Krzysztof Tęcza

© Góry Izerskie 2006-2023

http://www.goryizerskie.pl

kontakt redakcja facebook prywatność spis treści archiwum partnerzy też warto

 

 

 

Polecane: montaż haków holowniczych safari Kenia wyposażenie magazynów sprzątanie Wrocław