ciasteczkaWażne: Pozostawiamy ciasteczka. Przeglądając nasz serwis AKCEPTUJESZ naszą politykę prywatnościOK, schowaj.

 

Magazyn Kulturalno-Krajoznawczy GÓRY IZERSKIE

GÓRY IZERSKIE na wyciągnięcie ręki
 

• start  » Było  » Orka w Horce

Napisany: 2012-10-10

Orka w Horce

Osobista relacja zawodnika z familijnych zawodów oraczy w górnołużyckiej Horce

Katarzyna i Marcin Igielscy podczas orki w Horce (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

Gdzie leży Horka zacząłem się zastanawiać gdy zwycięzca konkursu Orki Konnej w Złotym Potoku Axel Geide wręczył mi zaproszenie na taką sama imprezę ,tylko do Niemiec.
Do tej pory o Horce wiedziałem tylko tyle że to mała wieś leżąca na szlaku bojowym II AWP dowodzonej przez gen. Świerczewskiego, i że to tam Wojsko Polskie przeprawiało się przez Nysę Łużycką.
Pomyślałem "festyn jakich tysiące". Przecież czas dożynek, gminnych, powiatowych, a zaraz zaczną się Hubertusy (myśliwskie i jeździeckie) oraz wiele innych imprez. Dobrze jednak, że dostałem to zaproszenie. Może znów bym miał coś ważniejszego do roboty, jakiś ważny powód, by zostać w domu. A tak klamka zapadła i w piękny dzień, być może ostatni taki tej jesieni, pojechałem do Niemiec.

Reprezentacja z Leśnej w Horce (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

Zabrałem jednego ze swoich koni, pług koleśny poskładany na trzech składnicach złomu, z odkładnicą znalezioną w pokrzywach oraz sceptycznie nastawioną żonę do pomocy. Razem z grupą kolegów stworzyliśmy reprezentację Gminy Leśna złożoną z trzech zaprzęgów oraz grupki wiernych kibiców.
"Co może mnie zadziwić?" - zastanawiałem się po drodze. Niemcy jak Niemcy - bogate i ładne ale te wschodnie landy przecież prawie wymarłe. Wioski choć odnowione, od czasu upadku Muru Berlińskiego z pięknymi chodnikami, zadbanym każdym starym domem, z ulicami bez porozwalanych koszy na śmieci, ale też bez dzieci i młodzieży.
Jakie moje było zaskoczenie, gdy na miejscu, tuż za kościołem zobaczyłem plac z dziesiątkami zaparkowanych aut.
Podczas rejestracji mojego konia, kolejne miła niespodzianka: zwrot kosztów dojazdu 50 € i talon do bufetu. "Pewnie od związku hodowców koni" - pomyślałem. Na parkingu około 30 koniowozów, z czego 17 oraczy. Oprócz orki bowiem rozgrywane tego dnia były też skoki przez przeszkody, pokaz i konkurs koni pracujących w lesie. Ku uciesze najmłodszych można było zakosztować jazdy na ładnej czerwonej krowie, a o bryczkach i rydwanach tylko wspomnę.

Parada zabytkowych traktorów (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

Wszędzie niemiecka skrupulatność. Teren doskonale nagłośniony - komunikaty słyszalne wszędzie: na polu, parkingu i przy kiełbaskach. Mini ZOO dla dzieci, a dla dorosłych piwo Landskrone. W czym podane? Nie, nie drodzy Państwo, nie w plastikowych kubkach tylko w prawdziwych kuflach!
Dla mnie jako fanatyka starych maszyn rolniczych bardzo ciekawa okazała się parada wiekowych traktorów, doskonale zachowanych, rozmaitych typów od Lanz Buuogów, poprzez Hanomagi na Fortschittach kończąc.
Wisienka na torcie była jeszcze ciekawsza. Zakotwiczona i podłączona do spalinowego silnika za pomocą pasa transmisyjnego (takiego samego jaki Kargul znalazł w stodole), mająca ponad 100 lat, wąskomłotna cepowa młocarnia! Sprawna maszyna szybko oddzielała ziarno i plewy ze snopów słomy podawanych do gardzieli widłami.

Przejażdżki na krasuli (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

Jeszcze wspomnieć muszę o konkursie dla wozaków i zrywkarzy. Ogrodzony parkur wyglądał jak cross do WKKW co najmniej klasy L. Przeszkody, rów, slalom i cofanie na centymetry! Na koniec należało umieścić dłużyce na wąskiej przyczepie bez kłonic tak aby nie spadły z drugiej strony. Walka zawzięta ale nie taka jaką znam z lasu. Bez krzyków, z doskonałym kontaktem z koniem w chomątach, nie powiązanych drutem i bez łańcucha w pysku. Gracja, wdzięk i ogrom pracy jaką włożono w wyszkolenie koni. To po prostu było widać!

Zaraz, zaraz... A co z oraczami?
Już na parkingu dostałem oczopląsu. Pługi w większości koleśne z ostrymi lemieszami, każdy z przedpłużkiem i błyszczą odkładnicą różnych kształtów. Zaprzęgi parokonne w eleganckich roboczych uprzężach. Koni całe "Mazowsze": od kucyków szetlandzkich, poprzez Haflingery, niemieckie kuce wierzchowe i Koniki Polskie, do ciężkich, gorąco krwistych i potężnych kalt blutów. Razem 16 par i tylko ja zaprzęgiem w pojedynkę.
A przy koniach dziadek, syn i wnuk. Myślę w duchu "oni to dbają o tradycje i mają się od kogo fachu nauczyć".

Pepa z MiniZOO (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

Przed nami rozpościerało się pole w ścierni, podzielone na 17 działek konkursowych oraz część przeznaczoną na przeszlifowanie pługa.
Tu kolejny miły akcent. Gdy zmagam się z ustawieniem krzywo idącego pługa, niemiecki zawodnik swoimi radami pomaga mi go ustawić.
Jeszcze tylko prezentacja zawodników przed licznie przybyłą publiką. Przywitanie gości z Polski i w pole.
Do zaorania działka o powierzchni 4 arów o regularnym prostokątnym kształcie, równa dla wszystkich. Taka sama dla kuców i wielkich ardenów, jak i dla mnie - orzącego jedynką.
Zasady nie były skomplikowane: należało na 1/3 poletka rozorać dwie skiby, po czym następowało mierzenie, a później tę 1/3 zaorać w skład, zaś pozostałą część rozorać.
Zadaną głębokość orki - 18 cm, z zachowaniem dwu centymetrowej tolerancji, co jakiś czas sędzia sprawdzał linijką.
Oprócz tego brano pod uwagę prostolinijność, przykrycie resztek roślinnych i pokruszenie skiby.

Zrywka drewna (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

Naszym oraczom zabrakło współpracy z koniem. Niemieckie konie chodziły "na centymetry". Mogę się założyć, że gdyby oraczom uplasowanym w czołówce na polu położyć kilka monet i kazać je oborać, toby nie tknąwszy żadnej oborali.
Ostatecznie ekipa z Polski zamykała stawkę. Ja zająłem 16 miejsce, Edek z Grzegorzem miejsce 15, a Bogdan z Panem Władkiem 17 lokatę.
Reasumując: nasi konkurenci to klasa sama w sobie; kultura pracy z koniem jakiej tylko zazdrościć, do tego niemiecka precyzja i zdolności przekazywane z dziada-pradziada.

A na zakończenie - rozdanie nagród. Do "zgarnięcia" były ekologiczne ziemniaki, razowy chleb i po worku pszenicy (!). Bo nie o ich wartość chodziło. Cały festyn to przede wszystkim dobra zabawa!
Dlaczego więc polscy oracze przyjeżdżający do Złotego Potoku swój udział w zawodach uzależniają od wartości nagrody głównej? A nie reprezentują tak wysokiego poziomu jaki podziwialiśmy u naszych zachodnich sąsiadów.
Przez lata Klub Jeździecki "Jedenastka Izerska" rozdał kilka koni i nowiutkich uprzęży. Tymczasem zawodnikom jakoś nie zależy na przekazywaniu swojego kunsztu potomnym.
Dlaczego brakuje koni na Wystawie Ślązaków w Lubomierzu, skoro utrzymywane są w-co-dziesiątej zagrodzie? Może my po prostu nie umiemy się bawić?

Marcin Igielski

Uczestnicy Orki - HORKA 2012 r. (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska) (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

P.S.

Dołączając się do refleksji Marcina chciałabym podziękować Bogdanowi Zwolińskiemu, którego chęć podjęcia nowych wyzwań zmotywowała nas do zmontowania "leśniańskiej" drużyny i wyjazd do Horki.
Oto jej skład:

  • Marcin i Katarzyna Igielscy orzący koniem HIACYNT
  • Bogdan Zwoliński i Władysław Pelc orzący parą DRUZENTA i DRASZKA
  • Grzegorz Chyłek i Edward Sinkowski orzący parą DYMISJA i NAWIGACJA

Kibicowała grupa wiernych kibiców: Asia, Hania, Dorota, Inga, tato Bogdana i Rafał.

Wróciliśmy bogatsi o nowe doświadczenia, które z pewnością wykorzystamy w naszych kolejnych przedsięwzięciach. Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w tym wyjeździe, a Rafałowi Furmanowi za pomoc w zorganizowaniu transportu.

Inga Sobucka
Klub Jeździecki "Jedenastka Izerska"

Axel Geide (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

Bogdan Zwoliński i Władysław Pelc (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)


Druzenta i Draszka (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

Dymisja i Nawigacja (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)


Grzegorz Chyłek i Edward Sinkowski (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

Katarzyna i Marcin Igielscy (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)


Marcin Igielski z Hiacyntem (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

W drodze na poletka... (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)


Praca wre... (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

W pogoni za królikiem (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)


Zrywka drewna (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

Jaskiniowcy (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)


Parada traktorów (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

Część polskiej ekipy na rozdaniu nagród (fot. Peter Tendler i Anna Zakrzewska)

© Góry Izerskie 2006-2023

http://www.goryizerskie.pl

kontakt redakcja facebook prywatność spis treści archiwum partnerzy też warto

 

 

 

Polecane: montaż haków holowniczych wyposażenie magazynów safari Kenia sprzątanie Wrocław