ciasteczkaWażne: Pozostawiamy ciasteczka. Przeglądając nasz serwis AKCEPTUJESZ naszą politykę prywatnościOK, schowaj.

 

Magazyn Kulturalno-Krajoznawczy GÓRY IZERSKIE

GÓRY IZERSKIE na wyciągnięcie ręki
 

• start  » Było  » Po złote runo, przez Góry Izerskie

Napisany: 2012-06-29

Po złote runo, przez Góry Izerskie


Widok z Chaty Izerskiej (fot. Przemysław Żuchowski)

Zdziwienie mojej żony było spore, bo niby skąd i jak? Po krótko wytłumaczyłem małżonce swą dedukcję, a za cel obraliśmy stare kopalnie pirytu.
Droga nie była daleka, zresztą, kto by liczył metry będąc na urlopie i chodząc po przecież jakże urokliwych terenach.

Las przywitał nas świeżością i aromatem kory wymieszanej z żywicą. Dookoła spokój i cisza - zdawało się, że kole w uszy. Jedynie nasze kroki cicho szemrały ocierając się o drobne kamyczki pokrywające wąziutką, leśną ścieżkę. Czuliśmy się jak wyobcowani i odcięci od najmniejszych nawet odgłosów cywilizacji. Przecież o to nam chodziło. To są właśnie te chwile, kiedy człowiek czuje się szczęśliwym. Zespolony z otaczająca naturą i wolny. Potem zaczęła się krótka wspinaczka. Liczne dróżki wiły się i plątały, aby w efekcie i tak doprowadzić nas do starych sztolni. Stanęliśmy i przez chwilę przyglądaliśmy się temu, co było przed nami. Wysokie i ciemne skały, porośnięte różnej grubości świerkami, których korzenie wciskały się w najwęższe nawet szczeliny, były poszarpane, i jakby porozrywane. Kilka granitowych półek, na wpół zasypanych igliwiem i drobnymi gałązkami prowadziły do wykutych w skałach otworów.

Stare sztolnie pirytowe (fot. Przemysław Żuchowski)

Wszędzie dookoła porozrzucane małe kamienie i odłupane, zapewne przed wieloma laty głazy. Kolejne kilka kroków pod górę i staje się twarzą w twarz z przeszłością. Zarówno po lewej jak i po prawej stronie, nieco w dole, ujrzeliśmy wejścia do sztolni. To z prawej strony było mniejsze, zdecydowanie bardziej strome i jak się przekonaliśmy dość niebezpieczne. Nie powinno się tam wchodzić.
Szczerze odradzam zaglądania do wnętrza tej prawej sztolni, które jak się później dowiedziałem od bardziej uświadomionych ode mnie, kryje w sobie liczne pułapki grożące nawet śmiercią!
Z lewej strony natomiast, szeroka i obszerna jaskinia wydawała się w miarę bezpieczna, i co w przypadku kopalń pirytu lub uranu ważne, bardziej przewietrzona. Nic nie mogło nas powstrzymać przed zejściem w dół i zagłębieniem się w ciemnościach. Zaopatrzeni w latarkę przekroczyliśmy epoki. Wilgoć i zapach butwiejącego drewna, wymieszane z drobinami siarki zaostrzały wyobraźnię. Wiele lat temu pracowali tu górnicy.

Wnętrze dawnej kopalni pirytu działa na wyobraźnię ( fot. Arleta Żuchowska)

Zapewne przy błyskach pochodni, a może ognisk i w oparach dymu trwała ciężka praca wydobywcza. Odgłosy uderzeń kilofów, rozmów przerywanych ciężkimi oddechami i zapach potu, czuło się duchem na każdym kolejnym metrze. Ściany sztolni w wąskiej smudze światła latarki mieniły się różnymi kolorami. Od ciemnej żółci, poprzez karmel, aż do brązu. Gdzieniegdzie przebijały się też usiane, jakby wciśnięte w skałę, drobiny złotego minerału. To była ruda pirytu. Jakże ciężko musiało się tutaj pracować, a przecież urobek trzeba było jeszcze dostarczyć do witrolejni. W tych trudnych, górskich warunkach było zapewne nie lada wyzwaniem.

Brakowało jednak czasu na dłuższą penetrację. Musieliśmy szukać znaków. Wbrew pozorom okazało się to łatwe. Tablica wisiała na jednym z drzew. Wprawdzie wysoko i trzeba było oderwać wzrok od kopalni, ale za to tablica była w miarę bezpieczna przed ewentualnymi dowcipnisiami, którzy mogli ją zniszczyć.

Tagi: · Walończycy · Walońskie Księgi · wędrówki

Linki: · Nowy AuRun na wiosnę · Walończycy - poszukiwacze skarbów Gór Izerskich · Znajdź drogę do domu · www.chatawalonska.pl

© Góry Izerskie 2006-2023

http://www.goryizerskie.pl

kontakt redakcja facebook prywatność spis treści archiwum partnerzy też warto

 

 

 

Polecane: wyposażenie magazynów safari Kenia montaż haków holowniczych sprzątanie Wrocław