ciasteczkaWażne: Pozostawiamy ciasteczka. Przeglądając nasz serwis AKCEPTUJESZ naszą politykę prywatnościOK, schowaj.

 

Magazyn Kulturalno-Krajoznawczy GÓRY IZERSKIE

GÓRY IZERSKIE na wyciągnięcie ręki
 

• start  » Było  » Na Górę Gapy

Napisany: 2017-03-23

Na Górę Gapy

Słodkie widoki na Jelenią Górę ze skałek za końcem świata

Widoki na Jelenią Górę nie dla każdego są chlebem powszednim (fot. K. Tęcza)

W przeddzień astronomicznego początku wiosny, 19 marca br. PTTK SUDETY ZACHODNIE zaprosiło turystów na czwartą w tym sezonie wycieczkę, w ramach Rajdu na Raty. Tym razem miałem zaszczyt poprowadzić chętnych spacerowiczów na Górę Gapy. Wzniesienie to, mimo iż wyraźnie widoczne z Jeleniej Góry, nie jest zbyt często odwiedzane. Zapuszczający się tam turyści z reguły wybierają najłatwiejszy wariant dojścia – wzdłuż Bobru. Omijają tym samym bardzo ciekawe partie góry, z pięknymi skałkami – doskonałym punktem widokowym przed stu laty. Dzisiaj, ze względu na drzewa, które wyrosły na zboczach, skałki nie są tak atrakcyjne jak dawniej. Wciąż jednak wywołują szybsze bicie serca, bowiem widoki z niektórych skałek są niesamowite.

Na trasę ruszyliśmy spod dworca autobusowego w Jeleniej Górze. Wkrótce dotarliśmy do zabudowań zespołu szkół ponadgimnazjalnych, zwanych potocznie Mechanikiem. Wśród wycieczkowiczów oczywiście znalazło się kilkoro jeleniogórzan, którzy uczęszczali do tej szkoły. Dlatego powspominaliśmy stare dobre czasy i niektórych nauczycieli... Dawniej obiekt był koszarami wojskowymi, a w sąsiedztwie znajdował się duży rynek. Zjeżdżali nań rolnicy i sadownicy przywożąc na furmankach płody swej roli. Na targ chadzali też uczniowie – na papieroska. Mało kto wie, że właśnie tutaj wyprodukowano po raz pierwszy cukier z buraków. Do tego czasu cukrowym surowcem była trzcina cukrowa. Nowinka wzbudzała obawy czy przyjmie się na rynku. Korzystając z okazji, poproszono o opinię przebywającego akurat w okolicy podczas podróży po Śląsku, Johna Quincy Adamsa – późniejszego prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki. Spróbowawszy buraczanego cukru odparł dyplomatycznie: "Jest słodki". Za rynkowym powodzeniem jednak przemawiały (jak zwykle) koszty produkcji. Nowy cukier okazał się znacznie tańszy od trzcinowego.

Dziś wejście na teren szkoły nie przykuwa wzroku niczym szczególnym. A jeszcze niedawno znajdowała się tu wojanowska brama. Ostatnio powróciła na swoje pierwotne miejsce do pałacu w Wojanowie.

W transzejach dawnego poligonu (fot. K. Tęcza)

Po przekroczeniu mostu na Bobrze mogliśmy obejrzeć nową oczyszczalnię miejską, która zastąpiła przestarzały obiekt. Zastosowana technologia miała zniwelować nieprzyjemne zapachy. Niestety chyba się nie udało. Jest lepiej niż dawniej, lecz wciąż nie tak, jak być powinno.

Naprzeciw oczyszczalni opływająca Wzgórze Krzywoustego rzeka Kamienna wlewa się do Bobru. Wśród drzew wystaje wzniesiona w 1911 roku wieża widokowa, z której można podziwiać panoramę Jeleniej Góry, ale i gór otaczających Kotlinę Jeleniogórską.
Bóbr jako górska rzeka, mimo niskiego stanu wody, nurt miewa tak silny, że trenujący tutaj kajakarze często nie dają rady go pokonać. O sile płynącej wody świadczy, że przebiła się przez skały granitowe. Dzięki temu dzisiaj rzeka płynie pięknym kanionem.

Nad wodą wznosi się, na kilkudziesięciometrowych filarach, wiadukt kolejowy zbudowany po II wojnie światowej. Wcześniejszy zburzyli wycofujący się ze Śląska hitlerowcy. Obiekt zyskał podwójną sławę: nakręcono na nim niejeden film, ale niestety wykorzystał go też niejeden samobójca do pożegnania się ze światem.

Na widokowych skałkach (fot. K. Tęcza)

Po przejściu pod wiaduktem wdrapujemy na drogę wiodącą wzdłuż torów kolejowych. Chcemy dotrzeć do Złotego Widoku – miejsca, w którym każdy bez wyjątku musi przystanąć i napatrzeć się na piękny krajobraz i policzyć ile wież jest w Jeleniej Górze.

Widoki jakich doświadczyliśmy były niejako nagrodą za odwagę wykazaną przez uczestników wycieczki. Przeczołgałem ich znajdującymi się tutaj okopami. Wszak jesteśmy na terenie byłego poligonu.

Pozostało już tylko wejść do lasu i przyjemną drogą dotrzeć pod widoczne skałki będące naszym pierwszym celem. Grupę skalną, tak jak i sąsiednie, dawniej chroniło prawo jako pomniki przyrody. Ze względu na jej atrakcyjne położenie względem Jeleniej Góry, przybywali tu mieszkańcy miasta by odpocząć na przygotowanych ławeczkach. Przeważnie docierano tutaj ścieżką noszącą imię księżnej Charlotty. Same skały to Progi. By ułatwić wejście wykuto w nich 20 stopni. Może nie są zbyt szerokie, ale wystarczające by mógł nimi wejść człowiek.

Nieco dalej znajdują się kolejne skałki, Sośnik. Niezwykłą atrakcją jest tutaj leżący na szczycie głaz, który łatwo wprawić w ruch. Tzw. wahadło. Właśnie stąd roztacza się wspaniały widok na Kotlinę Jeleniogórską, Góry Kaczawskie i Góry Sokole.

Schody ku PERLE ZACHODU (fot. K. Tęcza)

Jeszcze jedna grupa skalna to Czyżynki. Warto tu zajść, mimo oddalenia, gdyż właśnie pod tymi skałkami prowadzi leśna droga, którą docieramy na powrót w rejon Złotego Widoku. Tam można oczywiście skorzystać z całej sieci dróg i dróżek, najlepiej jednak uczynić tak jak my – skrócić sobie spacer idąc przez las do drogi usytuowanej nieco niżej. Zaraz docieramy do przerzuconej kładki przez Jezioro Modre, powstałe w wyniku przegrodzenia w latach dwudziestych XX wieku Bobru tamą. Elektrownia wodna działa nieprzerwanie do dzisiaj.

Niestety musimy pokonać straszące nas betonowe schody. Jest ich …, no właśnie – ile? Policzenie schodów było zadaniem dla chętnych na nagrodę. Nie zdradzę ile jest schodów. Każdy może policzyć sam :-). Prowadzą do zbudowanego w 1927 roku gościńca, znanego dziś pod nazwą Perła Zachodu. Dla wielu jest wystarczającą zachętą do wspinania. Czekał nas wypoczynek przy zimnych napojach i ciepłej strawie. Miejsce jest doskonałym punktem wypadowym dla każdego – zarówno pieszego jak i rowerowego turysty. Można tu nawet dojechać autem, choć nie ma zbyt wielu miejsc parkingowych. Atmosfera miejsca powoduje, że zawsze panuje tu spory ruch.

Na POLANIE ŚLEDZIKOWEJ (fot. K. Tęcza)

Po odpoczynku udaliśmy się w kierunku Jeleniej Góry. Była już najwyższa pora aby wracać do domów. Synoptycy straszyli załamaniem pogody. Na szczęście nie było symptomów. Zatem powoli, nie spiesząc się, dotarliśmy do kolejnej elektrowni wodnej położonej w zakolu rzeki. Miejsce zwane jest końcem świata. Już co prawda nie jest zbyt trafnym określeniem, ale powstało w czasach kiedy nie było ścieżki.–Wówczas skręcająca rzeka ginęła gdzieś w skałach...
Ruszyliśmy dalej drogą prowadzącą pod górę. Po chwili dotarliśmy do wypoczynkowego miejsca znanego jako Polana Śledzikowa. Z reguły docierający tu turyści, korzystając z drewnianej wiaty i specjalnego miejsca na ognisko, pieką kiełbaski, a tylko czasem trafia się śledzik. My też – tradycyjnie – upiekliśmy kiełbaski, zagrzaliśmy się przy ogniu i po krótkim odpoczynku ruszyliśmy. Zaraz też byliśmy na górze Siodło. Na jej skałkach przesiaduje Siodlarz, a ściślej mówiąc jego duch. To rzemieślnik mający warsztat w Jeleniej Górze. Nie wiodło mu się najlepiej. Miał dość biedy, więc wziął los w swe ręce. Zaczął fałszować pieniądze. Wpadł w ręce stróżów prawa i został skazany na jedyną stosowaną wówczas dla takich przestępstw karę – spalenie żywcem. Wykonano ją prędko. Od tej pory duch rzemieślnika błąka się po okolicy, a najczęściej przesiaduje na skałkach.

Tym razem nie spotkaliśmy Siodlarza, ale przyczyną zapewne było przepowiadane załamanie pogody. Deszcz, po chwili przemienił się w ulewę. Na szczęście zdążyliśmy dotrzeć do miasta i schronić się pod wiatą przystankową w oczekiwaniu na autobus.

Krzysztof Tęcza

Tagi: · relacja z wędrówki

© Góry Izerskie 2006-2023

http://www.goryizerskie.pl

kontakt redakcja facebook prywatność spis treści archiwum partnerzy też warto

 

 

 

Polecane: montaż haków holowniczych regały magazynowe plomby gwarancyjne sprzątanie Wrocław