ciasteczkaWażne: Pozostawiamy ciasteczka. Przeglądając nasz serwis AKCEPTUJESZ naszą politykę prywatnościOK, schowaj.

 

Magazyn Kulturalno-Krajoznawczy GÓRY IZERSKIE

GÓRY IZERSKIE na wyciągnięcie ręki
 

• start  » Było  » Lubańskie krajobrazy

Napisany: 2014-07-11

Lubańskie krajobrazy

Seminarium krajoznawcze "Mijające krajobrazy Lubania 2014" to świetna inspiracja do wakacyjnych wędrówek

Słuchacze seminarium MIJAJĄCE KRAJOBRAZY LUBANIA 2014 w Lubaniu (fot. K. Tęcza)

W sobotę 28 czerwca 2014 roku odbyło się seminarium krajoznawcze w ramach ogólnopolskiego cyklu "Mijające krajobrazy". Tym razem tematem spotkania miłośników krajoznawstwa i regionalistów były okolice górnołużyckiego Lubania.

Janusz Skowroński (fot. K. Tęcza)

Jako pierwszy z zaproszonych gości wystąpił Janusz Skowroński. Zaprezentował referat pt. "Węgiel brunatny - kopalnie w Zarębie i Siekierczynie". Wydawało się, że nie jest to temat interesujący przeciętnego mieszkańca Lubania i okolic. Tymczasem okazało się coś wręcz przeciwnego. Wszystkich zaskoczyła ilość szybów kopalnianych w rejonie dzisiejszej Zaręby. Mapa z XIX w. wymieniała szyby: "Hans", "Sattig", "Elsa", "Böge", "Pribbenow" i "Rosenberg". Spore zainteresowanie wywołały zdjęcia wykonane w szybie oraz wspomnienia fotografa i osób zwiedzających z nim kopalnię. Można było zobaczyć jak wówczas urabiano węgiel brunatny. Janusz Skowroński nie poprzestał jednak na omówieniu czasów przedwojennych. Przybliżył też okres, który pamiętają nasi dziadkowie i rodzice. Wspomniał o tragediach; pokazał zdjęcia jeziorek i oczek wodnych powstałych w zapadliskach; zdradził, gdzie pod Trójcą znajdowała się kopalnia o nazwie "Zapomniana". Najciekawsze zdjęcie ukazywało zachowany szyb wentylacyjny. Rozważnie nie podał dokładnej lokalizacji.

Piotr Kucznir (fot. K. Tęcza)

Kolejny prelegent, Piotr Kucznir skupił się wojskowej przeszłości Lubania. Temat "Garnizon wojskowy w Lubaniu. Wojsko, którego już nie ma w krajobrazie Lubania" jest wielce wymowny. Przypomnę, że garnizon to formacja wojskowa stacjonująca w określonym mieście lub twierdzy. Aktualnie najbliższy Lubaniowi znajduje się w Bolesławcu.
Dzieje wojskowości w Lubaniu są długie. Rozkaz stworzenia pierwszego garnizonu wydało dowództwo V Korpusu Armijnego w roku 1896. Wkrótce na 4. hektarowej działce zaczęto wznosić budynki koszarowe. Aż trudno uwierzyć jak było ich wiele. W roku 1919, w ramach porozumienia pokojowego po zakończonej I wojnie światowej, rozwiązano tutejszy pułk piechoty, a koszary przeznaczono na mieszkania. Lecz już w 1935 roku prący do wojny Adolf Hitler nakazał ponowne utworzyć garnizon. W przystosowanych do nowych potrzeb koszarach zakwaterowano 30. pułk piechoty, wkrótce wyprowadzony na wschodni front II wojny światowej. Po jej zakończeniu początkowo koszary przeznaczono na obóz dla żołnierzy niemieckich.
Rozkazem naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego z roku 1945 utworzono na bazie 7 Dywizji Piechoty Wojska Ochrony Pogranicza. W latach 1958-76 w Lubaniu stacjonowała Łużycka Brygada WOP. W 1991 r. została rozformowana, a jej miejsce utworzono nową formację - Straż Graniczną. Jednak jej funkcjonariusze nie są już żołnierzami.

Zbigniew Madurowicz (fot. K. Tęcza)

Zbigniew Madurowicz swoje wystąpienie zatytułował "Olszyna meblarstwem stojąca". Nie w tych słowach przesady. W Olszynie rozwój drobnych warsztatów stolarskich miał miejsce już od 1800 roku. Przyśpieszenie nastąpiło w poł. XIX wieku, kiedy do produkcji zaczęto wykorzystywać specjalistyczne maszyny. Nie bez znaczenia był fakt doprowadzenia w 1865 roku kolei żelaznej. Usprawniła transport, zarówno surowców potrzebnych do produkcji, jak i gotowych wyrobów.
Późniejsza sława Olszyny jako producenta mebli opiera się na osobie Roberta Ruscheweyha urodzonego tu w 1822 roku. Jako młody człowiek podjął nauki u bednarza. Prędko zmienił termin na stolarza. To był awans. Wyjechawszy z pogranicza śląsko-górnołużyckiego uczył się fachu w kolejnych zakładach, aż w 1848 roku wrócił na ojcowiznę. W wynajętym domu urządził warsztat, w którym podjął produkcję ram do obrazów. Pracę traktował poważnie. Z czasem sąsiedzi zamawiali u niego meble. Dochody pozwoliły ambitnemu stolarzowi na przeprowadzkę do nowej siedziby. W 1870 roku uruchomiony przez R. Ruscheweyha zakład był na tyle duży, że koniecznością stało się zastosowanie maszyny parowej. W tym samym roku urodził się Robert Ruscheweyh Junior - następca do zarządzania firmą.
W 1879 roku Robertowi Seniorowi udało się wynaleźć i opatentować mechanizm do rozsuwania stołów. Dało to początek prawdziwej rewolucji w produkcji mebli. Zaczęto produkować stoły tradycyjne, wieloboczne oraz okrągłe. Dzięki możliwości ich rozsuwania powstawały meble mogące gościć jednorazowo nawet 50 osób. Firma rozpoczęła eksport. Największym rynkiem zbytu stała się Rosja. W Olszynie produkowano stoły seryjnie, ale także wykonywano liczne prywatne zamówienia.
Pod koniec lat 80. XIX w. zakład przekształcono w spółkę akcyjną. Pozwoliła na dużą rozbudowę. Powstały wówczas nowoczesne działy: szlifiernia, fornirowania, hala maszyn, politurowania, suszarnia, trak i ogromny plac drzewny. Na zachowanej fakturze znajduje się przedstawienie zakładów z tamtych czasów. Były ogromne. Produkowano w nich meble w różnych wzorach. Zapewniał to dział rzeźbienia profili. Niektóre detale (np. nóżki) mogły być wykonane nawet w 20 wzorach! Ponieważ meble były bardzo dobrej jakości - zaczęto je sygnować.
W tym czasie założyciel zakładu odszedł już z zarządu by doczekać swych dni w Zgorzelcu. Zmarł w roku 1899. Jego miejsce zajął syn. Kierował z powodzeniem zakładem do 1911 roku. Zmarł tuż przed wybuchem I wojny światowej. Wówczas olszyńskie zakłady meblarskie były znane w całej Europie. Niestety wraz z wybuchem wojny duża część załogi została powołana do wojska. Utracono rynki zbytu w Rosji. Produkcja spadła. Kryzys lat 20. XX wieku pogorszył tylko sytuację. Część załogi zwolniono. Jako ciekawostkę Z. Madurowicz podał, że ze względu na ciężkie czasy fabryka, tak jak i inne przedsiębiorstwa, przez pewien czas emitowała swoje pieniądze. Zarówno papierowe jak i monety. Były to tzw. pieniądze inflacyjne do obrotu przy fabryce.
W roku 1933 z uwagi na brak możliwości pozyskania kredytów, podjęto postępowanie upadłościowe. Niebawem jednak udało się zdobyć fundusze i fabryka przetrwała aż do wybuchu II wojny światowej. W zaistniałych po wojnie warunkach zakłady meblarskie pracowały nadal. Ale to już zupełnie inna historia.

Tomasz Bernacki (fot. K. Tęcza)

Tomasz Bernacki przedstawił referat "Przyroda i historia Bazaltów i Kamiennej Góry". Patrząc dziś na Kamienną Górę w Lubaniu widzimy parkową zieleń. Okolica ta jednak została zalesiona ledwie sto lat temu.
Wykorzystanie wzgórza rozpoczęło się znacznie wcześniej. Pierwotnie gród lubański był otoczony wałami ziemnymi. W miarę rozwoju średniowiecznej sztuki wojennej zaszła potrzeba wzmocnienia obronności. Postanowiono wznieść kamienne mury obronne. Na te cele od 1310 roku z Kamiennej Góry wydobywano materiał budowlany - przede wszystkim bazalty, powstałe podczas przebicia się przez skorupę ziemską wulkanicznego komina. Lecz Kamienna Góra kryje w sobie również łupki oraz iły.
W wieku XV działała tu owczarnia miejska. Pożar strawił ją trzy wieki później. Opodał, w okolicy kościoła NMP, w XIII/XIV wieku istniał dom dla trędowatych - lepozytorium. Zmarłych chowano na miejscu. Powyżej cmentarza przez długi czas przychodzili ci, którzy chcieli skończyć swoje ziemskie życie. Ułatwiali służbom miejskim uprzątanie zwłok. Za to miejsce słynęło raczej złą sławą. Przez wiele lat nikt nie chciał się w okolicy budować.
W II połowie XVI wieku, gdy w pobliżu budowano wodociąg, kolor wypływającej wody spowodował wybuch gorączki złota. Wszyscy drążyli sztolnie. Wkrótce nastąpiło wiele wypadków śmiertelnych. Złote szaleństwo skończyło się dopiero, kiedy zaniepokojone władze miasta wysłały pobrane próbki do badania. Okazało się, że żółty odcień to ślad miedzi, jednak ich ilość nie była tak duża, by warto było podjąć eksploatację.
Przez pewien czas działała na Kamiennej Górze strzelnica. Kamienna, podobnie jak Harcerska Góra, była znakomitym punktem obserwacyjnym. Podczas wojny śląskiej w 1758 roku wojska austriackie usadowiły się na jednej górze, zaś pruskie na drugiej. W trakcie wzajemnego ostrzału artyleryjskiego ucierpiało miasto.
Rycina z XVIII wieku świadczy o tym, że na górze zaczęli pojawiać się spacerowicze.
Pierwsza budowla na szczycie wzgórza pojawiła się zaś dopiero na początku XIX wieku. Dom Górski przetrwał do dziś.
Drzewa sadzono na Kamiennej Górze od 1828 roku. Jednak prawdziwe prace zmieniające wzgórze w park, rozpoczęto po roku 1843. Powstało wówczas Towarzystwo Upiększania Kamiennej Góry. Wykupiono nowe tereny i zatrudniono ogrodnika, który rozpoczął celowe i planowe nasadzenia. Przy Domu Górskim powstało miejsce wypoczynkowe, muszla koncertowa, a na jej miejscu amfiteatr. Na początku XX wieku rozbudowano sam Dom Górski. Wzniesiona wówczas wieża widokowa otrzymała imię Bismarcka. Inicjatorem jej budowy było Towarzystwo Karkonoskie (RGV). Dzisiaj tej niewątpliwej atrakcji już nie ma. Uległa zniszczeniu w marcu 1945 roku. To wielka strata dla Lubania. Bogato iluminowana, była widoczna w nocy z kilkudziesięciu kilometrów.
Po II wojnie światowej usilnie poszukiwano wejścia do zbudowanych przez Niemców w Kamiennej Górze sztolni. Bez powodzenia. Dopiero w 2011 r. dzięki współpracy Stowarzyszenia Miłośników Górnych Łużyc i Miasta Lubania doszło do wykonania odwiertu potwierdzającego istnienie tunelu. Po odsłonięciu wejścia udało się zejść do chodnika długiego na 90-100 metrów. Jego 3-metrowa średnica pozwala na swobodne poruszanie. Niestety na dalszą eksplorację nie pozwala wielki zawał. Trzeba poczekać aż pojawią się odpowiednie fundusze na prowadzenie dalszych poszukiwań.

Janusz Kulczycki (fot. K. Tęcza)

Janusz Kulczycki przygotował referat "Restauracje i hotele Lubania". Przed wojną w Lubaniu było wiele lokali gastronomicznych i noclegowych. Niejednokrotnie mogących przyjąć jednorazowo kilkuset klientów. Zbierane przez autora przez 25 lat materiały ikonograficzne są imponujące. A przecież J. Kulczycki przyniósł na pokaz zaledwie niewielką cząstkę swych archiwów.
Wiele obiektów, które mogliśmy zobaczyć nie doczekały do naszych czasów. Wiele było wyjątkowo cennymi architektonicznie. Posiadały olbrzymie sale restauracyjne i eleganckie wyposażenie. Poznaliśmy m. in. "Hotel pod Jeleniem" i "Pod Czarnym Niedźwiedziem". Posiadał sporą piwniczkę z jasnymi winami, w której klienci mogli na miejscu smakować wiele gatunków. Hotel "Pod Trzema Koronami" miał najpiękniejszą salę balową w mieście. Jej scenę wykorzystywano również do celów teatralnych. W Lubaniu znajdowała się również winiarnia, w której trunek przechowywano w olbrzymich beczkach. Serwowane wina pochodziły z wytwórni Edmunda Schuberta. W mieście znajdował się też browar zarządzany przez siostry zakonne. Ważone piwo było szeroko znane.

Michał Sibilski (fot. K. Tęcza)

Michał Sibilski przedstawił "Historie kolei w Lubaniu". W przyszłym roku przypada 150. rocznica doprowadzenia kolei żelaznej do miasta. Wszystko zaczęło się od pruskiej ustawy o kolei z 1838 roku. Dwa lata później podjęto pierwsze plany doprowadzenia kolejowego dobrodziejstwa do miasta. W roku 1842 powstał Komitet Kolei Śląsko-Saksońskiej i podjęto decyzję o subskrybowaniu akcji. Niestety zabiegi nie przyniosły rezultatów.
Dopiero w 1853 roku pojawiła się nadzieja na ułożenie torów. Ustalono wstępny przebieg trasy, powstały stosowne plany. W 1862 r. Sejm Prus ogłosił ustawę o budowie kolei górskiej. Umożliwiła ona doprowadzenie kolei do Lubania w 1865 roku. Zbudowano duży dworzec. Przygotowano w nim poczekalnie dla zróżnicowanych pasażerów: dla kobiet, dla pasażerów klasy IV, klasy III, II i I. Otarto restaurację i bar. Pod koniec wieku XIX powstał plan budowy nowych linii kolejowych odchodzących z miasta. W roku 1896 połączono Lubań z Leśną. W latach 1912-14 koło Nowej Rudy zbudowano elektrownię zasilającą trakcję elektryczną. Pierwszy elektrowóz odjechał z Lubania do Jeleniej Góry w 1922 roku. Później zelektryfikowano odcinki do Zgorzelca, Węglińca, Leśnej. Po II wojnie światowej ponownie uruchomiono trakcję elektryczną tylko do Leśnej i Węglińca. Wydawało się, iż wszystko idzie ku lepszemu. Niestety 8 VII 1945 roku zawarto porozumienie pomiędzy rządami Polski a ZSRR legalizujące demontaż trakcji elektrycznej i wywózkę jej do Kraju Rad.
Już w 1868 uruchomiono zakłady naprawcze, które nazwano Głównym Warsztatem Królewskim. Zatrudnienie na przestrzeni lat wynosiło od 30 do 1100 osób. Ostatnia wojna przyniosła zniszczenie zakładu w 70 %. Uporano się z odbudową i po 1945 roku zatrudniano w zakładach od 260 do 1650 osób. Dziś to tylko historia.

Krzysztof Tęcza (fot. Anna Tęcza)

Ja swój temat referatu do końca utrzymywałem w tajemnicy. Zatytułowany "Historia jednego obiektu" dotyczył altanki przy ulicy Dąbrowskiego w Lubaniu. Po raz pierwszy zobaczyłem ją w latach 80. XX wieku. Wyglądała fatalnie. Wszystko wskazywało, że za chwilę się zawali. A spod brudu i gruzu wciąż wyzierało ukryte piękno. Sprawiały to zachowane detale kamieniarskie otworów drzwiowych i okiennych. Skazana, jak się wydawało, na zagładę altana nieoczekiwanie trafiła do właściciela. Ten postanowił przywrócić jej pierwotną funkcję. Ciężka praca i niemałe pieniądze przyniosły oczekiwane efekty. W 2008 roku altana została oddana do użytku. Jest tak pięknym obiektem, że chyba nie było osoby, która nie chciała odrestaurowanej altany zobaczyć na własne oczy. Dzisiaj patrząc na nią nasuwa się tylko jedno marzenie - by kolejne zaniedbane obiekty znalazły takich samych zapaleńców.
Zdjęcia, które pokazałem podczas wystąpienia otrzymałem od p. Romana Juckiewicza. Dziękuję!

Krzysztof Tęcza wręcza mianowania Instruktorskie Tadeuszowi i Henrykowi Sławińskim (fot. Anna Tęcza)

W trakcie seminarium wykorzystaliśmy obecność burmistrza Lubania, Arkadiusza Słowińskiego. Jego przybycie uświetniło uroczystość wręczenia Tadeuszowi Sławińskiemu Odznaki Krajoznawczej Polski w stopniu złotym z szafirem, której jest pięćdziesiątym zdobywcą!

Jako przewodniczący Krajowego Kolegium Instruktorów Krajoznawstwa, a zarazem wiceprzewodniczący Komisji Krajoznawczej Zarządu Głównego PTTK, wręczyłem T. Sławińskiemu i Henrykowi Sławińskiemu mianowania na Instruktorów Krajoznawstwa Polski.

Na koniec chciałbym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania seminarium: należą się one Arkadiuszowi Słowińskiemu - burmistrzowi Lubania wraz z pracownikami urzędu miejskiego oraz Henrykowi Sławińskiemu, który podjął trud współorganizacji imprezy. Dziękuję.

Pamiątkowe zdjęcie prelegentów seminarium wraz z burmistrzem Lubania (drugi po prawej) - Arkadiuszem Słowińskim (fot. Anna Tęcza)

Seminarium zorganizowała Komisja Krajoznawcza Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego oraz Komisja Krajoznawcza Oddziału PTTK "Sudety Zachodnie" w Jeleniej Górze. Współorganizatorem było Miasto Lubań i Łużycki Oddział Polskiego Towarzystwa Schronisk Młodzieżowych w Lubaniu. Osobiście za organizację odpowiadałem wraz z Henrykiem Sławińskim z Lubania. Gmina miejska użyczyła salę w Galerii Łużyckiej, a patronat medialny nad wydarzeniem objęły redakcje czasopism "Karkonosze" oraz "Przegląd Lubański", a także serwis informacyjny "luban.pl". Seminarium "Mijające krajobrazy Lubania 2014" było imprezą towarzyszącą Dniom Lubania i zostało objęte Patronatem Honorowym przez Burmistrza Miasta Lubań.

Krzysztof Tęcza

Linki: · Węglowe tradycje Siekierczyna

© Góry Izerskie 2006-2023

http://www.goryizerskie.pl

kontakt redakcja facebook prywatność spis treści archiwum partnerzy też warto

 

 

 

Polecane: montaż haków holowniczych regały magazynowe plomby gwarancyjne sprzątanie Wrocław